Obowiązek uczestnictwa we Mszy św. w niedziele i święta jest nakazany. Katechizm Kościoła Katolickiego naucza: „Ci, którzy dobrowolnie zaniedbują ten obowiązek, popełniają grzech ciężki”(n. 2181). Ale czy spóźnienie to już „zaniedbanie”? Wszystko zależy od naszej postawy. Ksiądz Wojciech Węgrzyniak w jednym ze swoich kazań tłumaczył to tak: „Grzechem jest notoryczne spóźnianie się na Mszę św. albo przychodzenie za przysłowiową minutę, niepodjęcie pracy nad sobą, żeby poprawić taką sytuację, świadome odwlekanie wyjścia z domu, żeby nie być za długo w kościele. Bardzo nielogiczny i świadczący o małej wierze jest grzech narzekania na to, że Msza św. jest za długa, że kazania powinny być krótsze”. Dlaczego na takiej płaszczyźnie mówimy o grzechu? Bo, zgodnie z klasycznym nauczaniem moralnym Kościoła, o grzechu ciężkim mówimy wtedy, gdy spełnione są trzy warunki: poważna materia, pełna świadomość oraz dobrowolna zgoda. Gdy więc ktoś rozmyślnie opuszcza znaczną część Mszy św. – zwłaszcza Liturgię Słowa lub Eucharystyczną – i czyni to w pełni świadomie, może rzeczywiście popaść w stan grzechu śmiertelnego.
Jeżeli więc zdarzy się nam, że w drodze do kościoła pojawią się niezamierzone okoliczności: konieczność udzielenia pomocy, niespodziewana awaria, korek na drodze, chory domownik i inne losowe sytuacje – nie należy rozpatrywać naszego spóźnienia w kategorii grzechu. Inaczej jest, gdy niepotrzebnie się ociągamy, szukamy sposobu, aby się spóźnić, prowadzimy niepotrzebne rozmowy, np. przed kościołem, albo wykonujemy zbyteczne czynności, co powoduje nasze spóźnienie – tu należałoby się przede wszystkim zastanowić nad swoją postawą i zadać sobie pytanie, czy spóźniam się na spotkania, na których mi zależy i które są dla mnie ważne. W punktualności chodzi bowiem nie o sztywne reguły, ale o nasze zaangażowanie. Wiele razy byłem świadkiem tego, jak osoby spóźnione zasiadały w pierwszych ławkach, dekoncentrując swoją postawą innych uczestników Mszy św. Niespóźnianie się to troska o dobre przeżycie Eucharystii przez inne osoby, ale też przez nas samych. Nie od dziś zachęca się do tego, aby być przygotowanym do Mszy św. Trzeba zatem przyjść kilka minut wcześniej, wyciszyć się, przygotować serce. Gdy się spóźniamy lub wchodzimy na Mszę św. z marszu, ograbiamy się z tego czasu i dobrego przeżycia spotkania z Bogiem. Nasza punktualność to miłość i szacunek dla Boga. Msza św. to nie obowiązek „do zaliczenia”, ale spotkanie z żywym Chrystusem. Punktualność to wyraz naszej gotowości i powagi wobec tej tajemnicy. A jeśli już wiesz, że się spóźnisz, to zastanów się, czy nie lepiej byłoby wybrać inną godzinę Mszy św. Albo na przyszłość lepiej zaplanować swój dzień.
Pomóż w rozwoju naszego portalu