Reklama

Historia

Okupacja na co dzień

Rozdawanie żywności głodującej ludności – niemiecki materiał propagandowy z 1943 r.

NAC

Rozdawanie żywności głodującej ludności – niemiecki materiał propagandowy z 1943 r.

Wojna i okupacja to nie tylko bohaterskie działania zbrojne, to także mozolna walka z problemami codzienności, z którymi zmagały się najczęściej kobiety.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Po bolesnej klęsce wrześniowej Polacy musieli sobie poradzić z nową sytuacją. Niektórzy stracili domy, które zostały zniszczone w czasie walk, innych wyrzucono z lepszych dzielnic, które zajmowali Niemcy. Wielu ludzi straciło pracę i źródło utrzymania, a wszyscy byli poddawani represjom i żyli w nieustannym strachu. Sławomir Mrożek wspominał: „Pamiętam tę niepewność przed każdym rogiem ulicy: zobaczę za nim żandarmski patrol czy nie zobaczę? A jak zobaczę, to zatrzymają czy nie zatrzymają? (...) Mijając Niemca na ulicy, nigdy nie mogłem być pewny: da mi w pysk czy nie da? Mógł mnie nawet zastrzelić, gdyby miał na to ochotę, i nikt by mu w tym nie przeszkodził”.

„Dźwiękowiec” i inne rarytasy

Okupanci liczyli na to, że podporządkują sobie Polaków za pomocą głodu. Głodny człowiek przecież myśli tylko o jedzeniu i o tym, jak je zdobyć, a nie o walce. Po kilku tygodniach okupacji wprowadzono system kartkowy. Żywność, którą można było nabyć za jego pomocą, dostarczała dziennie średnio 400-700 kcal dorosłym ludziom, potrzebującym co najmniej 2,4 tys. kcal, żeby organizm funkcjonował prawidłowo. W dodatku była to żywność wyjątkowo podłej jakości. Podstawowym produktem był chleb. Nikt do końca nie wiedział, z czego był wypiekany; był ciężki, czarny, kwaśny, powodujący wzdęcia, stąd nazywano go powszechnie „dźwiękowcem”. Podstawowym produktem była także marmolada, sprzedawana w krojonych blokach, której głównym wypełniaczem była pasta z buraków. Na kartki można było kupić także margarynę o smaku świecy. Ale wielkiego wyboru nie było. W przeciętnej rodzinie jadało się kromkę chleba oszczędnie posmarowaną albo margaryną, albo marmoladą – nigdy jednocześnie. Cukier, mąka czy mięso były na kartki w symbolicznych ilościach, a i tak rzadko można je było zobaczyć w sklepach. Od czasu do czasu wydawano także bony na słodycze – wypadało po jednym cukierku dla dziecka na rok.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Gdyby ktoś chciał jeść tylko to, co legalnie otrzymywał z przydziału, nie miałby szans przetrwać do końca wojny. Na to prawdopodobnie liczyli Niemcy. Nie docenili jednak zdolności Polaków do samoorganizacji.

Kto handluje, ten żyje

Wielu ludzi żyło z dnia na dzień, wyprzedając za bezcen sprzęt domowy, książki czy meble, inni natomiast zaczęli kombinować i zajęli się handlem, własnym interesem lub samodzielnym produkowaniem żywności. Wszystko zależało od sprytu i talentu. Najbardziej popularnym procederem był handel żywnością przywożoną do miast, przy czym oficjalnie nie wolno jej było ani sprzedawać mieszkańcom wsi, ani kupować miastowym. Groziły za to areszt, obóz koncentracyjny, a nawet kara śmierci. Starano się jednak tym nie przejmować, choć czasem żywności trzeba było szukać daleko od miasta. Znana pisarka Zofia Nałkowska jeździła po ziemniaki rowerem z Warszawy aż do Tłuszcza. Napisała w dzienniku: „Nosi się je w worku, w połowie przewieszonym przez kark, zwisającym z obu stron do przodu, albo wozi przytroczone do roweru. (...) Niedaleko za Zielonką wyminął nas na rowerze człowiek w miejskim palcie i kapeluszu, z workiem na plecach, z którego w obie strony – symetrycznie i winietowo – sterczały nieruchomo dwie długie, białe szyje i profile żywych gęsi”.

Do szmuglu wykorzystywano także powszechnie pociągi podmiejskie z pomocą polskich kolejarzy. Ostrzegali oni o obławach i łapankach, umożliwiali wyskoczenie z pociągu przed wjazdem na obstawioną przez żandarmów stację, organizowali liczne przemyślne skrytki w ślepych ścianach, pod nogami maszynistów, w kotłach z wodą. W ten sposób można było przewieźć naraz nawet do 20 t żywności w jednym pociągu. Szmuglerzy detaliści ubierali się w długie płaszcze przewiązywane w pasie, do których przymocowane były baleron, kiełbasa lub kawał słoniny, a w sekretnych kieszonkach znajdowały się kasza, mąka i inne sypkie produkty. Pod ławkami umieszczane były kosze z drobiem, a najczęściej z jajkami.

Reklama

Niemieckich żandarmów i urzędników kolejowych przekupywano, a kiedy nie można było inaczej – oszukiwano. W Warszawie zdarzyło się, że na czekających z psami na peronach żołnierzy wypuszczono z wagonów stado kotów, innym razem przeszukujący wagon Niemcy natknęli się na rodzinę podróżującą do szpitala z bardzo grubą, szczelnie ubraną, chorą babcią. Przepuścili ją, bojąc się choroby. W rzeczywistości staruszka była wielkim zarżniętym wieprzem, dla niepoznaki owiniętym w chusty. Strach Niemców przed chorobami zakaźnymi wykorzystywano także, by masowo przewozić karawanami żywność w trumnach.

Nikt z Polaków takich praktyk nie potępiał. Zdawano sobie sprawę z tego, jak trudne i niebezpieczne jest nielegalne dostarczanie żywności do miasta. Szmuglerów uważano za bohaterów, a ich proceder – za formę walki z okupantem. Zresztą byli oni czasem wykorzystywani jako kurierzy Amii Krajowej, przewozili obok żywności podziemną prasę i ulotki.

Trzeba sobie radzić

Szczęśliwi byli posiadacze ogródków działkowych lub przynajmniej balkonów. W czasie wojny zapomniano o uprawie kwiatów – każdy centymetr ziemi lub doniczki musiał być wykorzystany na produkcję żywności. Najczęściej sadzono ziemniaki, ale na grządkach przy kartofliskach rosły także: kapusta, cebula, marchew, pietruszka, rzodkiew, rzepa, buraki. Kto nie miał własnego ogródka, wykorzystywał bez pozwolenia parki i miejskie place, oczywiście, o ile nie były nur für Deutsche. W piwnicach, na strychach, a nawet w łazienkach hodowano króliki, a na przedmieściach – kozy. Te ostatnie miały tę zaletę, że pożerały absolutnie wszystko, a ich mleko nie podlegało okupacyjnej reglamentacji.

Łatwego życia nie mieli smakosze kawy. Prawdziwej nie można było nigdzie kupić, na kartki była tylko zbożowa z cykorii, ale i ta była trudno dostępna. Produkowano więc kawę z żołędzi zbieranych w lesie, które przez wiele dni moczono, żeby usunąć trujące substancje, wreszcie suszono i mielono na mączkę. Smakosze herbat musieli się zadowolić syntetyczną mieszanką z domieszką farby lub polubić napary z ziół albo obierek jabłkowych. Przypominano sobie też różne receptury z okresu I wojny światowej, np. na sałatkę z lebiody, pokrzywy, koniczyny, mąkę z kory albo perzu. Panie domu dokonywały cudów, żeby z podobnych składników przygotować jakiś posiłek. Nic się u nich nie marnowało. Wykorzystywały wodę z gotowanych klusek, ze skórek chleba potrafiły przygotować zupę. Nawet popłuczyny po mleku miały swoje zastosowanie.

Warto pamiętać o tych zaradnych kobietach w dzisiejszych czasach, kiedy tyle żywności w Polsce trafia na śmietnik, a oszczędność jest słowem niemal nieprzyzwoitym.

Przy pisaniu artykułu korzystałem z książki Aleksandry Zaprutko-Janickiej – Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania.

Podziel się:

Oceń:

+1 0
2023-09-05 14:52

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Finansujemy wojnę?

Montaż: Studio Graficzne „Niedzieli”

Gdyby Europa odcięła rosyjski gaz i ropę, to Władimir Putin musiałby zakończyć wojnę.

Więcej ...

S. Faustyna Kowalska - największa mistyczka XX wieku i orędowniczka Bożego Miłosierdzia

2024-04-18 06:42
Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia –
sanktuarium w
Krakowie-Łagiewnikach

Graziako

Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia – sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach

Jan Paweł II kanonizował siostrę Faustynę Kowalską 30 kwietnia 2000 roku.

Więcej ...

Zastępca Przewodniczącego KEP: świat pracy zaniepokojony "zielonym ładem"

2024-04-30 18:39

Eliza Bartkiewicz/episkopat.pl

Celem nadrzędnym duszpasterzy ludzi pracy jest prowadzenie ludzi do zbawienia, oraz ciągłe przypominanie o godności pracy, o podmiotowości i o prawach pracowników - powiedział KAI abp Józef Kupny z okazji święta 1 maja. - Jeśli chodzi o dodawanie energii duchowej, to wsparcie duszpasterzy jest nieocenione - ocenił zastępca przewodniczącego KEP. Przyznał też, że w środowiskach pracowniczych widać niepokój związany ze spodziewanymi konsekwencjami "Europejskiego zielonego ładu".

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Francja: Kapitan siatkarzy kończy karierę i wstępuje do...

Wiara

Francja: Kapitan siatkarzy kończy karierę i wstępuje do...

Ks. Michał Olszewski pozostanie w areszcie

Kościół

Ks. Michał Olszewski pozostanie w areszcie

Mistrz miłosierdzia

Wiara

Mistrz miłosierdzia

S. Faustyna Kowalska - największa mistyczka XX wieku i...

Kościół

S. Faustyna Kowalska - największa mistyczka XX wieku i...

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Rodzina

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Święta Mama

Kościół

Święta Mama

Matka Boża Dobrej Rady

Wiara

Matka Boża Dobrej Rady

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...

Niedziela Sosnowiecka

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst

Wiara

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst