Reklama

Rodzina

na celowniku Jugendamtów

Zabierają dzieci z rodzin

Pusty plac zabaw – pozostają wspomnienia

Mateusz Wyrwich

Pusty plac zabaw – pozostają wspomnienia

Rokrocznie niemiecka organizacja Jugendamt zabiera z domów rodzicielskich ok. 80 tys. dzieci, niemieckich, ale przede wszystkim obywateli innych krajów mających status emigranta. Po wieloletniej walce przed niemieckimi sądami jedynie 1 proc. dzieci spośród zabranych przez Jugendamt wraca do rodzinnych domów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niemiecka organizacja Jugendamt, powołana w latach 20. ubiegłego wieku do opieki nad dziećmi, w naszym kraju została zapamiętana jak najgorzej. Jej „zasługą” było germanizowanie polskich dzieci w czasie II wojny światowej. Wtedy to wywieziono do Niemiec ponad 200 tys. niemowlaków i kilkulatków. Tylko niewielu z nich udało się powrócić do Polski. Poszukiwania wywiezionych wkrótce zresztą stały się niemożliwe, bo ich rejestry Niemcy zniszczyli w latach 50.

Przyzwolenie na kradzież

Zabranie dziecka przez urzędników tej „opiekuńczej” instytucji nie stanowi problemu. Jak mówią niemieccy prawnicy zajmujący się odzyskiwaniem dzieci od Jugendamtu, organizacja ta jest „państwem w państwie”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Niemieckie prawo bowiem stoi po stronie Jugendamtu, a nie rodziców. Zachowanie państwa i Jugendamtu wskazuje przy tym na to, że dzieci z mieszanych czy nieniemieckich związków mają zostać zgermanizowane. Świadczy o tym zakaz porozumiewania się dzieci z rodzicami w ich ojczystym języku, co w przypadku polskich dzieci jest sprzeczne z podpisanym w 1991 r. polsko-niemieckim traktatem o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Bardzo często dziecko oddawane jest do adopcji rodzinom obcym kulturowo, a wcale nierzadko dwóm lesbijkom czy gejom.

Jugendamt od lat jest postrachem wielu rodziców. Jak mówił przed kilkoma miesiącami na łamach „Niedzieli” mec. Stefan Hambura, prawnik reprezentujący przed niemieckimi sądami rodziców, którym zabrano dzieci: „Nawet najdrobniejsze podejrzenie, że dziecku może się źle dziać, staje się podstawą do ingerencji Jugendamtu (...). Pretekstem do działania tej instytucji może być to, że dziecko w szkole jest smutne albo że ma jakiegoś siniaka. Czasem wystarczy telefon sąsiada do Jugendamtu, że jeden z rodziców podnosi głos na dziecko. Urzędnicy mogą w tej sytuacji wpaść do domu i zabrać dziecko, także niemowlę”.

Niemieckie obywatelstwo

Przekonała się o tym przed laty Beata Bladzikowska, której w 2014 r. zabrano kilkumiesięcznego Alana. Urzędnicy wraz z policją wkroczyli nocą do jej mieszkania i siłą wyrwali siedmiomiesięczne dziecko. Pretekstem, jak się później okazało, był donos sąsiadki, która powiedziała, że p. Beata jest alkoholiczką. Kiedy ta zamierzała poddać się testom na chorobę alkoholową, urzędnicy Jugendamtu jej na to nie pozwolili. Obiecali za to, że jeśli kobieta pójdzie na terapię odwykową, to będzie widywała Alana popołudniami. P. Beata się zgodziła, nie wiedząc, że to podstęp. Poszła na terapię, co dla urzędników Jugendamtu stało się przed niemieckim sądem niezbitym potwierdzeniem słuszności decyzji o odebraniu dziecka matce. Chłopiec został jej oddany dopiero w styczniu br., po czterech latach prawnej batalii dzięki Polskiemu Stowarzyszeniu Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech, którego założycielem jest Wojciech Pomorski.

Reklama

– Niebywałe okazało się też to, że podczas adopcji nadano chłopcu niemieckie obywatelstwo, choć żadne z rodziców – oboje Polacy – go nie miało. Na pytanie, dlaczego tak się stało, urzędniczka Jugendamtu odpowiedziała, że nie wie. Nadanie Alanowi obywatelstwa jednoznacznie wskazywało na to, że p. Bladzikowska miała już nie odzyskać swojego synka. Udało nam się odebrać chłopczyka po wieloletniej batalii w sądach i przy pomocy polskich posłów oraz senatorów, z którymi nasza organizacja współpracuje – mówi Wojciech Pomorski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech.

Germanizacji ciąg dalszy

Wojciech Pomorski jest germanistą, od 30 lat mieszka w Niemczech. Żona Niemka kilkanaście lat temu przy pomocy Jugendamtu odebrała mu 2 kilkuletnie córeczki. Ich poszukiwanie trwało wiele lat, a Pomorski mógł się z nimi zobaczyć dopiero, gdy uzyskały pełnoletniość. Obie były już wtedy kompletnie zgermanizowane, nie znały języka polskiego, polskiej kultury. Kiedy okazało się, że w podobnej sytuacji jest kilkuset innych rodziców, p. Wojciech założył stowarzyszenie.

Reklama

– Jugendamt to także wielka organizacja dochodowa, która wspiera swoich znajomych i kolegów. Zakładają oni różne spółki, domy dziecka, które za duże pieniądze państwowe bądź należące do rodziców zabranego dziecka „dbają” o wychowanie, czyli o germanizowanie dzieci – mówi Pomorski. – Miesięcznie dostają po prawie 10 tys. euro na utrzymanie dziecka. Czasem kilkanaście, a nawet ponad 20 tys. euro za dziecko niepełnosprawne. Niemcy lubią się przedstawiać jako bardzo liberalny, tolerancyjny kraj. Ale to jest kompletna bzdura. Oni owszem, są tolerancyjni, ale dla LGBT i tym podobnych. Tolerancja dla innych narodowości nie istnieje. Tu nadal pokutuje hitlerowskie myślenie. Oni tu wręcz promują dyskryminację ze względu na język i pochodzenie.

Coś jest na rzeczy

W grudniu ubiegłego roku sprawa nieprzestrzegania prawa przez Jugendamty stanęła na forum Parlamentu Europejskiego. Przyjęto wówczas Rezolucję w sprawie roli niemieckiego Urzędu ds. Dzieci i Młodzieży (Jugendamt) w transgranicznych sporach rodzinnych. Stało się tak dzięki prawie dziesięcioletnim zabiegom osób prywatnych i stowarzyszeń przeciwstawiających się bezprawiu Jugendamtów. Jest to zasługa m.in. Wojciecha Pomorskiego i polskich posłów, w tym Beaty Gosiewskiej.

– Nie ma systemowego uregulowania tego problemu, dlatego też Jugendamty czy podobne urzędy w Holandii, Austrii mogą sobie na takie nieprzestrzeganie prawa pozwalać – mówi europosłanka Gosiewska. – Wcześniej nasze ambasady, konsulaty słabo albo wcale nie wspierały Polaków w tej kwestii. Kiedy jednak zostały złożone nasze petycje w sprawie Jugendamtów, to PE zaczął debatować. Ale tak naprawdę to była pseudodebata. Przede wszystkim dlatego, że wyznaczono ją na czwartek po południu, kiedy większość posłów już wyjechała. Właśnie wówczas podałam przykład p. Wojciecha Pomorskiego, który przez lata walczył o swoje dzieci i nie wygrał z Jugendamtem. Przykład był bardzo ważny, bo w PE jeśli się nie podaje konkretów, to wielu myśli, że może to jest sztucznie rozdmuchany problem. W poprzedniej kadencji Komisja Petycji PE była z wizytą w Niemczech i nieoficjalnie wszyscy urzędnicy w parlamencie mówili, że „sprawa z tym Jugendamtem jest śmierdząca”. Że „coś jest na rzeczy”. Natomiast w oficjalnych dokumentach UE problem się nie pojawiał. A wiemy przecież, że zagadnienie to dotyczy nie tylko Polaków. Komisja jednak zasygnalizowała, że nie są to jej kompetencje, bo prawa rodziny podlegają kompetencjom krajowym. I jest to sygnał znaczący, bo w przypadku Polski

UE zajmuje się różnymi sprawami, które również podlegają jedynie krajowym kompetencjom, np. prawodawstwo. To pokazuje sposób funkcjonowania Unii: silniejszym państwom wolno wszystko, a mniejszym niewiele. Mimo że debata była niemrawa, wydaje mi się, iż ważną rzecz udało się osiągnąć na poziomie Rady Europejskiej. Trwają już prace nad rozporządzeniem „Bruksela II”. Sukcesem Polski będzie, jeśli ta regulacja wejdzie w życie. Chodzi bowiem o to, aby we wszystkich krajach UE obowiązywały takie same zasady poszanowania tożsamości narodowej dziecka – kulturowej, religijnej i językowej – kiedy trafia ono do rodziny zastępczej. Rezolucja w PE nie jest jeszcze dokumentem legislacyjnym, ale wezwaniem Komisji do podjęcia działań. Musi być wydane rozporządzenie, które stanie się aktem prawnym. Jesteśmy jednak na dobrej drodze, żeby wypracować spójne prawo w UE i żeby nie dochodziło do wielkich dramatów rodziców i dzieci.

Podziel się:

Oceń:

+3 0
2019-02-06 11:47

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Jak przygotować się do uczestnictwa we Mszy św.?

BOŻENA SZTAJNER

Więcej ...

#PodcastUmajony (odcinek 16.): Śpij, Jasieńku, śpij

2024-05-15 20:50

Materiał prasowy

Czy da się zacumować okręt na środku morza? Czy Bóg mówi przez sny? I czy Boże Ciało przypadające w maju to jedyny związek Eucharystii z Maryją? Zapraszamy na szesnasty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o roli Matki Bożej według św. Jana Bosko.

Więcej ...

Motocykliści w Krzeszowie

2024-05-16 15:43

EPB

12 maja do sanktuarium krzeszowskiego pielgrzymowali motocykliści. W ten sposób uroczyście rozpoczęli nowy sezon.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Świadectwo: św. Andrzej Bobola przemienia serca

Kościół

Świadectwo: św. Andrzej Bobola przemienia serca

Św. Andrzej Bobola, prezbiter i męczennik

Wiara

Św. Andrzej Bobola, prezbiter i męczennik

Dopóki żyjemy to wiara i Ewangelia mają być głoszone w...

Wiara

Dopóki żyjemy to wiara i Ewangelia mają być głoszone w...

#PodcastUmajony (odcinek 16.): Śpij, Jasieńku, śpij

Wiara

#PodcastUmajony (odcinek 16.): Śpij, Jasieńku, śpij

Anioł z Auschwitz

Wiara

Anioł z Auschwitz

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

Wiara

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

Wiara

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

10 mało znanych faktów o objawieniach w Fatimie

Wiara

10 mało znanych faktów o objawieniach w Fatimie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania