Jak doszło do kryzysu?
Walka z religią w szkołach rozpoczęła się niedługo po zaprzysiężeniu nowego rządu. Jak pisaliśmy w artykule „Co z tą religią w szkołach? Czy nastąpiło ostatecznie rozwiązanie?”, pierwszym symptomem "alergii na lekcje religii" był styczniowy projekt nowelizacji rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 22 lutego 2019 r. w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy w szkołach publicznych. Słynne rozporządzenie dotyczące zniesienia prac domowych proponowało również – oprócz ograniczenia zajęć domowych – zmianę polegającą na rezygnacji z wliczania do średniej ocen rocznych lub końcowych – ocen klasyfikacyjnych z religii i etyki. Batalia o likwidację religii toczyła się przez kilka miesięcy i zatrzymała się na lipcowym rozporządzeniu MEN nakazującym organizację zajęć z religii tylko i wyłącznie na pierwszej i ostatniej godzinie lekcyjnej. Agresję MEN na religię w szkołach przypieczętowało zignorowanie przez resort oświaty decyzji Trybunału Konstytucyjnego o „zawieszeniu wykonywania” zapisów niekorzystnego aktu prawnego.
Prawie wszystkie środki zawiodły
Reklama
Zmiany wywołały niezadowolenie zarówno strony wyznaniowej, związku zawodowego „Solidarność”, jak i środowiska katechetów świeckich. Rozpoczęły się wędrówki od Annasza do Kajfasza. Pozorowany dialog trwał jednak tylko do wyborów europejskich. Po nich nie pomogło nawet wystąpienie Rzecznika Praw Obywatelskich. Marcina Wiącka, który napisał do minister edukacji, że proponowane przez MEN zmiany w organizacji w szkołach nauki religii budzą – jego zdaniem – wątpliwości związane m.in. z konstytucyjną ochroną prawa do nauki oraz ochroną pracy. Wskazał m.in. na trudności w realizacji podstawy programowej w grupach międzyklasowych. Według RPO zmiany spowodują też utratę pracy przez część katechetów. Nie pomogło także stanowisko Komisji Wychowania Katolickiego KEP, która wyraziła sprzeciw wobec zapowiadanych działań legislacyjnych resortu oświaty odnośnie zmiany rozporządzenia (…)". Swoistego rodzaju zaproszeniem MEN do rozmów na temat lekcji religii w szkole był również zorganizowany 14 października br. przez Stowarzyszenie Katechetów Świeckich happening przed Sejmem w Warszawie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Zbudujmy kompromis — apelował wówczas przewodniczący SKŚ Piotr Janowicz. Podkreślił, że stowarzyszenie sprzeciwia się eliminacji religii i etyki ze szkół – możliwości zadawania w szkołach fundamentalnych pytań, braku miejsca na religię różnych wyznań. Zaproszenia nie przyjęto. A apel trafił w próżnię.
Na niewiele się też zdało posiedzenie Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu RP i KEP. W krótkim komunikacie wydanym po jego zakończeniu mogliśmy przeczytać, że „Komisja Wspólna postanowiła utworzyć wspólną podkomisję ds. religii w szkole w celu pracy nad
rozwiązaniami w tym zakresie”. Niestety, jej prace i skład nadal owiane są tajemnicą. Warto jednak pamiętać, że w żargonie urzędniczym funkcjonuje utarte sformułowanie: „Nie wiesz, co zrobić lub nie chcesz niczego robić, stwórz podkomisję”.
Przedostatni krok
Były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Zoll ocenił, że w konflikcie między Episkopatem a Ministerstwem Edukacji Narodowej w sprawie lekcji religii rację ma strona kościelna.
- Przedstawienie opinii jest czymś zupełnie innym niż porozumienie, ponieważ w żaden sposób nie jest ono wiążące dla władzy, która wydaje jakąś decyzję. Tymczasem ustawa z 7 września 1991 r. mówi wyraźnie, że chodzi o porozumienie, co należy rozumieć jako dojście do konsensusu – stwierdził w wywiadzie zamieszczonym na portalu wp.pl.
Reklama
Suchej nitki na rozporządzeniu MEN dotyczącym organizacji lekcji religii w szkołach nie zostawia także znaczna grupa prawników zajmujących się prawem wyznaniowym i oświatowym. Profesor Paweł Borecki, specjalista prawa wyznaniowego z Wydziału Prawa i Administracji UW mówił niedawno na antenie jednej z komercyjnych stacji radiowych:
- To rozporządzenie nie podoba mi się ze względów proceduralnych, słabą legislację, a także ze względu na jego treść i wymowę.
Istnieje rozwiązanie na ścieżce krajowej, aby zmienić zaistniałą sytuację i nie narazić „uśmiechniętej Polski” na krytykę międzynarodowych trybunałów oskarżających rząd o brak praworządności (sic!). Zgodnie z art. 149 ust. 2 Konstytucji RP Rada Ministrów, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, może uchylić wadliwe rozporządzenie lub zarządzenie ministra. Owa norma jest niczym nieograniczona merytorycznie i czasowo. Oznacza to, że można uchylić wszelkie rozporządzenia czy zarządzenia ministrów, które obowiązują — niezależnie od tego, czego one dotyczą i kiedy zostały wydane.
Skarga!
W mediach społecznościowych coraz częściej pojawiają się wpisy nauczycieli religii, którzy już realnie doświadczyli bezprawnego łączenia klas między rocznikami i borykają się z pełną realizacją programu nauczania religii w szkole. Także diecezje zauważają niekorzystne zmiany.
- Bez wątpienia przyjęcie rozporządzenia doprowadziło do trudności w organizacji lekcji religii w szkołach. Pierwsza lub ostatnia godzina lekcyjna wyraźnie nie zachęca młodzieży do udziału w zajęciach religii — zauważa ks. Paweł Wróbel z Wydziału Przekazu Wiary, Nauczania i Wychowania Katolickiego Archidiecezji Częstochowskiej.
Reklama
- Zła sytuacja wokół przedmiotu religia sprawia, że Kuria boryka się z brakami kadrowymi. Nauczyciele – niepewni, co do siatki godzin- nie decydują się na studiowanie i nauczanie religii — dodaje ks. P. Wrobel.
Wiele też zależy od samorządów, które prowadzą szkoły. Jeśli samorząd współpracuje z rodzicami, kadrą pedagogiczną problem nauczania religii jest neutralizowany.
- Najważniejsze jest dobro dziecka. Jeśli rodzice chcą, aby ich dzieci uczęszczały na lekcje religii, nie widzę żadnego powodu, aby im tego nie umożliwić. Każdy dyrektor szkoły ma obowiązek wspierać dziecko w jego nauce — informuje Eugeniusz Święcki, burmistrz Gminy Ciechanowiec w Diecezji Drohiczyńskiej.
Uchylenie przez rząd dokumentu rozwiązałoby problem i nie powodowałoby podejmowania kolejnych działań. Nauczyciele uważają decyzję MEN za naruszenie praw zawartych w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i chcą skarżyć ją do Europejskiego Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Sprawa według władz stowarzyszenia jest wygrana, ale sam proces może potrwać kilka lat.
Przeciwko komu może zostać wniesiona indywidualna skarga do ETPCz?
Skarga może zostać wniesiona wyłącznie przeciwko państwu-stronie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, czyli temu państwu które ratyfikowało EKPC oraz wybrany protokół dodatkowy, jeżeli zarzut podniesiony w skardze dotyczy praw gwarantowanych tym protokołem. Przedmiotem skargi mogą być wyłącznie zachowania (działania lub zaniechania) władz publicznych danego państwa-strony. Nie istnieje możliwość wniesienia skargi przeciwko osobom fizycznym, organizacjom prywatnym itp.
Reklama
Przed wniesieniem skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu konieczne jest skorzystanie ze wszystkich dostępnych krajowych środków odwoławczych, które mogą doprowadzić do zadośćuczynienia skutkom naruszenia praw lub bezpośrednio do usunięcia tych skutków.
Czym jest indywidualna skarga do ETPCz ?
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu (w skrócie ETPCz, ETPC lub ECHR) jest instytucją międzynarodową, powołaną do rozpatrywania skarg, wnoszonych przez jednostki zarzucające państwu-stronie naruszenie pewnych praw podstawowych, wynikających z treści EKPC oraz jej protokołów dodatkowych.
Termin na wniesienie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu wynosi 6 miesięcy i jest liczony od dnia wydania ostatecznej decyzji w skarżonej sprawie. Czas zatem ucieka… Nauczycielu religii, nie bądź obojętny! Jak pisał Z. Herbert „Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach// wśród odwróconych plecami i obalonych w proch (…)// masz mało czasu trzeba dać świadectwo”.